niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 6

Wtulona w ramiona mulata otworzyłam oczy.Spojrzałam na zegarek 11:21, o matko to do mnie nie podobne, co to wszystko ze mną robi ? Wydostałam się z pod ramienia Zayn'a i wyciągnęłam strój dzisiejszy (patrz obrazek wyżej).I postanowiłam nie wchodzić więcej w łaskę kochanego pana Stylesa, postanowiłam pokazać mu złą twarz Maxi !Zeszłam na dół z zamiarem zjedzenia śniadania.Dziś miałam naprawdę wyśmienity chumor! Pomimo tego wszystkiego, przecież nie mogę się tym ciągle zadręczać.W kuchni siedział Harry zajadając się sałatką owocową.Ja zaś miałam ochotę na płatki z mlekiem.Więc wyjęłam miskę, nasypałam płatek i zalałam mlekiem.Usiadłam pewnie obok Harry'ego i zaczęłam jeść.
-Nawet się już nie przywitasz?-zapytał złośliwie.O nie! Znowu zaczyna, ale nie dzisiaj kochany nie dzisiaj!
-A może zrobisz to pierwszy ?Wiesz jesteś takim chodzącym ideałem a przywitać się nie umiesz?-odparłam patrząc głęboko w jego zielone kocie oczy ,w których kiedyś mogłam tonąć dnami i nocami.
-Coś ci się stało milusiu?-zapytał udając troskę
-Nic mi się nie stało kochnie.-wstałam "puściłam oczko" do zaszokowanego Styles'a, i usiadłam na kanapie. Po zjedzonym śniadaniu postanowiłam iść do Sam.Tak dawno jej nie widziałam, ona jeszcze o niczym nie wie.Ubrałam buty włożyłam słuchawki do uszu i poszłam dalej.Pod domem moje psiapsióły byłam po dwudziestu minutach.Zapukałam, drzwi otworzyła mi zaspana Samanta.
-Cześć kochanie.-przytuliłam ją do siebie.Po czym weszłam do jej domu siadając na kanapie.
-Dlaczego się do mnie nie odezwałaś?-zapytała z 
żalem. 
-Wiesz pewien okres w moim życiu był najgorszym.-powiedziałam siadając na parapecie.
-Co się stało?-zapytała Sam siadając obok mnie i patrząc się mi głęboko w oczy.
-Wiesz...dzwoniłam do Ciebie...byłam raz...ale ciebie nie było...-ciągnęłam dalej
-Ale co się stało Max ?-zapytała chwytając moją dłoń.
-Moja matka nie żyje...ojciec wyrzucił nas z domu, i muszę mieszkać u Styles'ów...-mówiłam  z największym spokojem.
-...-Nic nie powiedział tylko mnie mocno przytuliła.
-Przyszła do Ciebie żebyśmy wybrały się na takie małe zakupy...co ty na to?-zapytałam zeskakując z parapetu i nalewając sobię wodę do szklanki.
-Tak, tak pewnie chodź .-Pociągnęła mnie za ręke i udałyśmy się do centrum handlowego.Spędziłyśmy tam trzy godziny ale oczywiście nie obyło się bez kina więc kolejne dwie siedziałyśmy w fotelach przyglądając się jakiemuś dennemu romansidłu. Nagle zadzwonił mój telefon.Dzwoni Harry ...matko czego on może znowu chcieć?
-Halo?!-krzyknęłam zimno do słuchawki
-Max musisz mi pomóc!-krzyknął do mnie tak, że aż odsunęłam aparat od ucha.
-Co się stało ?-zapytałam przestraszona 
-Przyjedź pod London Hospital!
-Ale po co ?!.-zapytałam sparaliżowana strachem nie nawidzę tych szpitali miałam złe przeczucia ...
-Pro-szę.-zachlipał i się rozłączył.
=====================================
Czytasz=komentujesz następny rozdział jeżeli pod tym będą 3 komentarze :D  


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz