Obudziłam się około godziny trzynastej.Wstałam z łóżka i postanowiłam się trochę pozbierać.Mianowicie wstałam ubrałam się w to (patrz obrazek na górze), po zrobieniu porannej toalety, która bardzo mi się przydała chłodne krople z prysznicowego "wodospadu" ukoiły choć w jednym procencie mój ból .Zeszłam na dół gdzie siedziała już cała trójka: Pani Anne, Harry i mój kochany ale tym razem smutny brat .Podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego pierś.Zaczęłam płakać.Alex mocniej mnie przytulił.Za to właśnie go bardzo kochałam on po prostu był, nic nie mówił tylko był.Po uspokojeniu się usiadłam na fotelu.I tępo wpatrywałam się w kominek.Czułam się okropnie, na samą myśl , że już więcej nie zobaczę matki przyprawiała mnie o dreszcze i zawroty głowy.Nie myśl, nie myśl!-krzyczałam sobie w myślach,coś tak naprawdę miałam ochotę wykrzyczeć to całemu światu.Podeszła do mnie pani Anne i przytuliła mnie.wtuliłam się w jej bark.W tym momencie brakowało mi kobiecego wsparcia.Oderwałam się od niej i uśmiechnęłam się blado do wszystkich i wstałam z kanapy.
-Idę robić obiad.-powiedziałam kierując się w stronę kuchni.Wszyscy się do mnie uśmiechnęli .
-Tak wiem, że wyglądam strasznie ale nie patrzcie się tak .-zachichotałm słabo.
-Kochanie my już po obiedzie.-położyła mi dłoń na ramieniu pani Anne.
-Naprawdę ?-zapytałam zdziwiona.
-Tak,twój obiad jest na mikrofalówce w kuchni .-uśmiechnęła się do mnie.
-No to ja pójdę go zjeść.-odwróciłam się na pięcie w kierunku kuchni.Jedzenie nie szło mi tak jak zawsze niby było dobre, ale nie chciało mi się jeść.Po jak że upchanym w moim żołądku obiedzie wróciła z powrotem do salonu w , którym siedziła tylko Harry, przeskakując z kanału na kanł telewizyjny.
-Hej Harry .-odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
-Cześć.-odpowiedział chłodno
-Dalej mnie nie lubisz?-zapytałam już ze łzami w oczach.Byłam zmęczona tym wszystkim, najpierw ojciec wyrzuca nas z domu , potem moja matka umiera następnie jeszcze Harry musi się dorzucić.
-Czy ja Cie w ogóle kiedyś lubiłem?-zapytał unosząc jedną brew do góry.
-Harry ja nie wiem co się stało z naszą przyjaźnią.Nie wiem też co zrobiłam, że mnie tak nie lubisz, ale...przepraszam.-ostatnie słowo wyszeptałam z taką ciężkością ponieważ czułam jak łzy spływają mi po polikach.Wybiegłam z tamtąd .Ukryłam się w moim lokum.Tak dość często tu przebywam, nie jestem już wesolutką dziewczynką.Nie chodzę na spacery po parku nie czytam romansideł.Zmieniłam się i to o sto osiemdziesiąt stopni.
Oczami Harry'ego:
Wiem, że nie jest teraz łatwo ale nigdy nie wybaczę jej tego co zrobiła...Ale widok moje (byłej ?) przyjaciółki wybiegającej z salonu z płaczem, pomimo całej niechęci do jej osoby ukuł moje serce.Pragnąłem ją teraz przytulić, powiedzieć, że wszystko się jakoś ułoży.Ale cholernie bałem się jej wybaczyć.Z drugiej strony to ona była przy mnie wtedy kiedy potrzebowałem się wyżalić lub wypłakać, to ona wspierała mnie za kulisami x-fator'a.Stała tam uśmiechnięta od ucha do ucha z poniesionymi kciukami ku górze.Po moim policzku momentalnie spłynęła samotna łza,szybko otarłem ją kciukiem i przestałem przywoływać wspomnienia, które tak mnie potwornie bolą.Postanowiłem, że zadzwonię do chłopaków żeby wpadli.Po paru sygnałach odebrał Louis.Powiedział, że będą tu za chwilę.Tak też było.Przybyli za około dwadzieścia minut.Impreza się rozhulała.Stałem oparty o barek kuchenny i myślałem o Max...dlaczego nie zejdzie i nie zobaczy co tu jest grane?Może coś jej się stało ? Zaraz podszedł do mnie Zayn.
-Coś nie tak ?-zapytał patrząc na mnie.
-Nie, nie wszystko ok .-uśmiechnąłem się.-Zayn mógł byś coś dla mnie zrobić ?-zapytałem z nadzieją.
-Co?-spytał mnie upijając łyk żółtawego trunku.
-Poszedł byś do Max na górę. Pokłóciłem się z nią a nie wiem czy wszystko z nią ok ...tylko prosze nie mów jej, że ja ci kazałem ok ?-wyrzuciłem z siebie te kilka męczących znań.
-No...dobra.-odparł patrząc cały czas w moją stronę.Po chwili znikną na schdach.
Oczami Maxi:
Siedziałam z pokulonymi nogami na łóżku, i płakałam.Rozmyślałam nad sensem mojego życia.Przecież mam Alex'a nie mogę go zostawić samego!-zaraz odrzuciłam od siebie te potworne myśli.Ktoś zapukał do moich drzwi. Niechętnie ale powiedziałam "proszę" , szczerze mówią to nie chciałam teraz nikogo widzieć.Moim gościem okazał się dobrze mi znay kolega Stylesa, Zayn.
-Hej Max...-powiedział do mnie zamykając drzwi od mojego umiejscowienia.
-Hej Zayn.- próbowała się uśmiechnąć ale nie wyszło mi.Zayn chyba to zauważył, bo mnie przytulił.
-Ej mała dlaczego płaczesz ?-zapytał zatroskany
-A bo mi wesoło, że moja matka zmarła , że nie wiem dlaczego pół świata mnie nienawidzi, że ojciec powraca po sześciu latach nieobecności.
-Będzie dobrze mała.-mówiąc to przytulił mnie mocniej.Rozmawialiśmy jeszcze chwilę.Gdy po chwili Zayn wstał i udał się w kierunku drzwi.
-Nie zostawiaj mnie Zayn...-powiedziałam stłumionym głosem.
-Dobrze.-wrócił się i usiadł na podłodze patrząc na mnie.
-Chyba nie chcesz spać na podłodze?-uśmiechnęłam się blado ale szczerze.
-No a gdzie?-zapytał zdziwiony moim pytaniem.
-Chodź.-poklepałam ręką miejsce obok siebie.Co prawda łóżko jest jedno osobowe. Ale jestem pewna,że na pewno się zmieścimy .
=====================================
Hej rozdział dodaję dzisiaj ponieważ w domu mam straszną nudę a tu takie rzeczy się dzieją.Rozdział dłuższy bo jak już wspomniałam wyżej to narzekam na dunę :) Mam nadzieję, że się podoba :D

Dodawaj czescej , bo za każdym razem nie mogę doczegac się kolejnej części !:)
OdpowiedzUsuńOj tam :D dzisiaj dodam 6 ale reszta nie komętuje więc jesli dalej tak bedzie to go zamknę. :(
UsuńNie zamykaj, bo masz świetny blog <3
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie i czekam na następny rodzdział *,*
Pozdraaawiam i zapraszam na mojego bloga : onedirectionshmll.blogspot.ocm ;]